Start Świątynie Kościół pw.św. Wojciecha

Kościół pw. św. Wojciecha

Wedle legendy, św. Wojciech jako misjonarz, zakonnik z bractwa benedyktynów, wybierający się z misją ewangelizacyjną do Prus, wygłosił na wzgórzu jedno z ostatnich swoich płomiennych kazań.  

         Zginął podczas tej misji, jak podają kronikarze, a powszechna świadomość celebruje, śmiercią męczeńską. Jego kult na naszych ziemiach rozpowszechniał król Bolesław Krzywousty. To właściwie dzięki niemu duchowny „z czeskim paszportem” został ustanowiony patronem Polski. Tegoż władcę wskazuje się również jako pomysłodawcę postawienia kościoła na wzgórzu. Nie ma precyzyjnych danych, ale prace rozpoczęły się w początkach XIII w. Z pewnością pierwsza świątynia była w typowo romańskim w stylu.. Kolejne dobudowania i przeróbki tchnęły w nią ducha gotyckiego. Najbardziej ucierpiała właśnie podczas ciężkich krwawych walk o Cytadelę.           

         Co ciekawe, kościół na wzgórzu sprawił, iż wokół wyrosła rzemieślnicza osada, o dość sporym obszarze. Szybko rosnącą w dostatek, bo m.in. tworzyła pomost na szlaku handlowym na Pomorze. Choć znajdowała się w jurysdykcji i zarządzie właścicielskim kościelnym, to stworzono tu jednak podstawy, wręcz wzorcowe, władzy samorządowej. Osada dopiero w roku 1797 włączona została w obręb Poznania. W czasie okupacji niemieckiej, kościół św. Wojciecha był jednym z dwóch w mieście, w którym mogli się modlić Polacy – drugą była świątynia na Łazarzu.        

To że obrazy odsłaniające się ze wzgórza św. Wojciecha od zawsze fascynowały, świadczy choćby fakt, iż jeden z takich widoków został już umieszczony w atlasie „Civitates Orbis Terarrum”, wydanym w Kolonii na przełomie XVI i XVII stulecia.

Wnętrze kościoła

Po wejściu do świątyni można się poczuć, jakby się weszło do wnętrza krakowskiej szopki bożonarodzeniowej. Kapłani, którym powierzono pieczę nad świątynią w początkach XX wieku, nie kryli zafascynowania krakowskim kościołem Mariackim. W ołtarzu głównym, zrekonstruowanym po II wojnie, znalazło się miejsce dla płaskorzeźby prezentującej Wniebowzięcie Maryi Panny. Postacie idealnie pasują do wizji Wita Stwosza i jego słynnego ołtarza. Płaskorzeźba pochodzi z okolic XVI wieku i wskazuje, iż została wykonana prawdopodobnie przez jednego z uczniów Mistrza.

Tuż obok ołtarza stoi inny intrygujący autentyk – zdobiona kamienna chrzcielnica z XVI wieku. Wieki w tym wypadku nie milczą: szemrzą kropelkami, wylanymi na głowy nowonarodzonych.

Niesamowite wrażenie robią zwieńczenia sufitowe. W części świątyni - gwiaździste, a w części - siatkowe. Równie w barwie intensywne. Wpływające na atmosferę całego wnętrza, jakby spacerowało po jakieś zaczarowanej krainie, w przyciemnionej dolinie, jak z „Księgi Psalmów”: „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”! Wzrok, skierowany ku górze, z pewnością chciałby siłą woli rozpruć te ceglaste szycia i „przejrzeć” przez sklepienie. i dostrzec to, co pozostaje niedostrzegalne. Muzyka jest cennym dopełnieniem takich nastrojowych chwil.

Krakowskie w swoim wystroju są również malowidła polichromiczne, zdobiące ściany i kolumny. Zresztą do ich wykonania został specjalnie sprowadzany artysta krakowski - Antoni Procajłowicz, uczeń m.in. Jacka Malczewskiego. Tematy wydają się celowo wymieszane, na podobieństwo sennych marzeń i wizji: od maryjnych, przez symboliczne, narodowe i wizerunki świętych, aż po fantazyjne motywy ludowe.      

Ołtarze boczne same w sobie stanowią zwarte opowieści. To była tradycja tego miejsca. Kiedy osada prężnie się rozwijała, każde bractwo pragnęło mieć własny dedykowany ołtarz z przypisanym patronem – opiekunem. Kiedyś tych ołtarzy było ponoć aż 11 – fundowały je m.in. bractwo mydlarskie, literackie czy ogrodnicze. Być może tradycja się odrodzi, w jakieś nowoczesnej formie. Można sobie wyobrazić ołtarz bractwa korporacyjnego z wybranym świętym.

Na stylizowanej ambonie znalazły się portrety znanych kaznodziejów. O czym głosiłby swoje słowo św. Wojciech, gdyby dane mu był teraz przemówić do wiernych”? Gdzie skierowałby swoje ewangeliczne przesłanie, widząc przemiany współczesnego świata?  

W klimacie krakowskim są też epitafia czy portrety trumienne rozmieszone na ścianach świątyni. W tutejszym podziemiach, również wzorem krakowskiej Skałki, znalazło się miejsce na wieczny spoczynek dla wybitnych Wielkopolan – artystów, działaczy społecznych, czy dowódców.

Wreszcie z estetyki młodopolskiej, wręcz z dokładnego wzorowania, są witraże, grające świetlnymi nutami. W dni słoneczne barwiące tę „zaciemnioną dolinę” we wzorzystą łąkę. Artyści, do których się odwoływano i tworzono repliki ich dzieł, wywodzą się z mistrzowskiego krakowskiego pierwszego rzędu: to Stanisław Wyspiański i Józef Mehoffer. Swoje prace pomieścił tu także znany poznański twórca – Henryk Nostitz – Jackowski. Jego witraże i polichromie zdobiły również kościół we Lwówku, który odwiedziliśmy na początku naszego cyklu.

Czar, nastrój i klimat Święto Wojciechowej świątyni nikogo z odwiedzających nie pozostawia obojętnym. Często zdarza się tu słyszeć wypowiadane w różnych językach słowa zachwytu. Niemieckie „schoen” brzmi w owym wnętrzu jakoś szczególnie pokornie i pokojowo. Pewnie jest w tym nieagresywnym brzmieniu zawarty jakiś efekt i zwieńczenie misji św. Wojciecha.

Patronat honorowy:

Patronat medialny:

© 2020 Na Gotyckim Szlaku w Polsce zachodniej

Realizacja NiceIT